Sandecja mistrz remisów

Opublikowany przez

Zespół z Nowego Sącz nie wygrał, ale zanotował kolejny remis i tym samym w tej klasyfikacji został mistrzem ekstraklasy, ale jeden punkt też jest niezwykle ważny. Teraz chwila odpoczynku, później obóz sportowy, i liga, już w lutym.

Sandecja Nowy Sącz – Lechia Gdańsk 2-2 (1-0)
1:0 Aleksandar Kolev 16, 1:1 Flavio Paixao 51, 1:2 Joao Oliveira 86, 2:2 Patrik Mraz 90+2
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Żółte kartki: Patrik Mraz, Aleksandar Kolev, Plamen Krachunov – Romario Balde.
Sandecja: Michał Gliwa – Adrian Basta, Michal Piter-Bućko, Dawid Szufryn (16 Plamen Krachunov), Patrik Mraz – Adrian Danek (80 Tomasz Brzyski), Grzegorz Baran, Bartłomiej Kasprzak, Wojciech Trochim (71 Filip Piszczek), Maciej Małkowski – Aleksandar Kolev.
Lechia: Duśan Kuciak – Grzegorz Wojtkowiak, Joao Nunes, Jakub Wawrzyniak (78 Steven Vitoria) – Paweł Stolarski, Daniel Łukasik, Simeon Slavchev, Flavio Paixao – Marco Paixao (90+1 Mateusz Żurkowski), Romario Balde (83 Joao Oliveira), Sławomir Peszko.

Zespół Sandecji bardzo chciał zakończyć 2017 rok sukcesem, czyli zwycięstwem. Było tego blisko, bo już w 16 minucie Kolev zdobył gola. Rywale ruszyli do odrabiania strat, ale to Trochim i Kolev byli bliżsi powiększenia wyniku. Niestety zabrakło precyzji. Po przerwie stało się to co zawsze, czyli Sandecja dała się zaskoczyć rywalom. W 51 minucie, kiedy to gospodarze mieli przewagę Lechia wyrównała. Biało czarni mimo to dalej atakowali, ale zespół gości z każdą minutą prezentował się lepiej. Wpływ na taką sytuację miało zejście z powodu kontuzji kapitana Sandecji Dawida Szufryna i związane z tym zmiany personalne oraz roszady w ustawieniu. Im bliżej było końca meczu tym remis stawał się bardziej realny. Niestety dla gospodarzy, w 86 minucie znakomitą akcją popisał się Oliveira, który ograł dwóch obrońców i ładnym starzałem pokonał Gliwę. Kiedy boiskowy zegar pokazał 90 minutę wydawało się, że nic nie uratuje Sandecji. Tymczasem ostatnia akcja przyniosła gola. Po dośrodkowaniu z autu w pole karne, piłka spadła na Koleva, później do Mraza, który pięknym strzałem wyrównał stan meczu. Remis stał się faktem a było to też 12 spotkanie Sandecji bez zwycięstwa.
To było spotkanie z cyklu do nieba, z nieba do piekła i z piekła do nieba, choć tak naprawdę Sandecja wciąż znajduje się w czyścicu.