Duże emocje podczas meczu Sandecji z GKS Katowice

MKS Sandecja pokonała GKS Katowice 4-0 podczas sobotniego spotkania na stadionie w Nowym Sączu.

Cztery bramki Arkadiusza Aleksandra pozwoliły Sandecji pozostać niepokonaną w rundzie wiosennej. Szczególnie II połowa meczu z GKS-em Katowice przyniosła wiele emocji. Padły w niej wszystkie 4 gole, posypały się też kartki.
Sandecja od początku starała się grać swoje, atakować wysokim pressingiem. Brakowało jej groźnych sytuacji pod bramką gości. Niecelne strzały oddali Maciej Małkowski i Martin Cseh.
Po stronie GKS-u mógł zapaść w pamięć drybling Macieja Bębenka w polu karnym Sandecji. Akcja zakończyła się jednak płaskim strzałem, który nie sprawił problemów bramkarzowi gospodarzy. Wcześniej z dystansu uderzał Adrian Frańczak – też w ręce Łukasza Radlińskiego.
Najlepszą okazję zmarnował w 19. minucie Grzegorz Goncerz. Napastnik Gieksy nie wykorzystał rzutu karnego. Łukasz Radliński rzucił się w swoją prawą stronę i złapał niezbyt precyzyjny strzał. Katowiczanie mieli jedenastkę za faul Bartłomieja Dudzica na Macieju Bębenku.
Niewykorzystana sytuacja szybko mogła się zemścić. Bartłomiej Dudzic podał płasko w  pole karne, ale strzał zamykającego akcję Kamila Słabego obronił Mateusz Kuchta. Była to 25. minuta spotkania i fragment zdecydowanej przewagi biało-czarnych. Potwierdzeniem tego była kolejna niezła akcja. Tym razem Wojciech Trochim wyłożył piłkę Matejowi Natherowi, ale Słowak strzelił obok słupka.
GKS Katowice obudził się z małego letargu w  31. minucie i zaprezentował ładną akcję. Grzegorz Goncerz zagrał na lewą flankę, Maciej Bębenek dośrodkował, Adrian Frańczak skakał do główki, ale nieczysto trafił w piłkę w dogodnej okazji i futbolówka poleciała obok bramki. Podobnie było w przypadku próby Sławomira Dudy. Środkowy pomocnik próbował zaskoczyć bramkarza z rzutu wolnego. Krótko przed gwizdkiem znów szansę miał Frańczak, ale i w tym przypadku nie oddał strzału w światło bramki.
Po zmianie stron dość szybko okazję miał Wojciech Trochim, ale jego uderzenie z wolnego sparował w boczną strefę Mateusz Kuchta. Lekarstwem na nieskuteczność graczy Sandecji okazał się Arkadiusz Aleksander.
Doświadczony napastnik wszedł na murawę po przerwie i po 21 minutach gry cieszył się z hat-tricka. Dwa gole strzelił z rzutów karnych. Najpierw w 54. minucie miał taką okazję po zagraniu ręką w szesnastce Mateusza Kamińskiego. Strzelił pewnie w lewy róg.
Drugą jedenastkę wykorzystał w  63. minucie. Tym razem przymierzył w prawą stronę. Karny był efektem faulu Adriana Frańczaka na Macieju Małkowskim. Dzieła zniszczenia dokonał w 66. minucie, wykorzystując podanie Bartłomieja Dudzica i  wieńcząc tym samym kontratak gospodarzy.
Dopełnieniem wielkich emocji, które mieliśmy po przerwie była szamotanina, która wywiązała się na murawie w 58. minucie spotkania. Zawodnikom obu drużyn puściły nerwy. Posypały się wtedy żółte kartki, a Alan Czerwiński został ukarany czerwoną za złośliwe uderzenie leżącego Macieja Małkowskiego.
Po tylu wydarzeniach w krótkim odstępie czasu, emocje opadły. Goście grali w osłabieniu, Sandecja prowadziła 3:0 i wszystko było już rozstrzygnięte. Jeszcze 5 minut przed końcem Małkowski uderzył z rzutu wolnego, ale nad bramką. Dzieła zniszczenia dokonał Arkadiusz Aleksander. Bohater meczu w 90. minucie strzałem z bliska ustalił wynik  meczu.

Krzysztof Niedzielan | sportowefakty.pl

fot. Jarosław Para | sandecja.com.pl
(KK)