Mistrz Polski lepszy od Sandecji

Opublikowany przez

Nie było niespodzianki w Warszawie. Wygrała Legia, choć zwycięstwo zapewniła sobie dopiero pod koniec meczu.

Legia Warszawa – Sandecja Nowy Sącz 2:0 (0:0)
1:0 Hamalainen 72, 2:0 Kucharczyk 90+4
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Czerwona kartka: Baran (21 – faul).

Legia: Malarz; Jędrzejczyk, Czerwiński, Pazdan, Hlousek (68 Hamalainen) – Męczyński (71 Moulin), Kopczyński – Nagy, Pasquato (54 Guilherme), Kucharczyk – Sadiku.
Sandecja: Gliwa: Brzyski, Piter-Bućko, Szufryn, Kuban – Mraz (54 Kolev), Trochim (25 Kraczunov), Baran, Dudzic (75 Korzym) – Kasprzak, Piszczek.

Mecz z mistrzem Polski, nawet wtedy kiedy nie jest w najwyższej formie to spore wyzwanie dla każdego rywala. Zespół Sandecji przystąpił do spotkania bardzo skoncentrowany, co widać było od pierwszego gwizdka sędziego z Warszawy. Trener nowosądeckiego zespołu dokonał kilku zmian w porównaniu do meczu z Arką. Od pierwszych minut wystąpili Mraz, Kasprzak i Piszczek. Gospodarze atakowali, ale dobrze spisywała się obrona Sandecji. W 21 minucie nacierającego Kopczyńskiego próbował powstrzymać Baran. Jednak piłkarz Legii podbił piłkę, a sądecki zawodnik trafił rywala w nogi. Sędzia zakwalifikował to zdarzenia jako brutalny atak i pokazał czerwoną kartkę. Na zbliżeniach telewizyjnych widać było, że nie było to celowe zagranie Barana, a sam poszkodowany natychmiast wstał. Z pewnością rozgorzeje dyskusja czy prowadzenie meczu przez sędziego z Warszawy meczu warszawskiego zespołu było dobrym posunięciem Komisji Sędziowskiej PZPN. Po tej sytuacji Legia osiągnęła sporą przewagę, ale obrona Sandecji pokazała się z dobrej strony. Po przerwie warszawianie ruszyli do ataków, ale wciąż nie potrafili pokonać Sandecji. Trener Legii dokonał trzech zmian. Na murawie pojawił się m.in. Hamalainen, który w 72 minucie pokonał Gliwę. Pod koniec meczu Sandecja próbowała grać z kontry, ale pozbawiona jednego piłkarza niewiele mogła zrobić. Wynik spotkania w 94 minucie ustalił Kucharczyk, który oddał strzał z narożnika pola karnego. Sandecja pokazała się z dobrej strony, ale zbyt mało strzelała, widać było kolejny raz bojaźń w ataku, a po czerwonej kartce Barana cały plan taktyczny trenera Mroczkowskiego wywrócił się do góry nogami. Sandecja przegrała, ale to było do przewidzenia, choć marzenia były inne.